W międzyczasie wykonaliśmy telefon do jakże lubianego przez nas Daniela D., który miał w owym dniu swoje już kolejne z rzędu 25 urodziny. Pech chciał, że owy osobnik pełnił w tym czasie swoją zawodową powinność i nie mógł odebrać telefonu.
Tak więc szukaliśmy i szukaliśmy wolnego miejsca w okolicach rynku, podczas gdy szukać należało na ulicy Piłsudskiego w Trygonie, gdzie w końcu trafiliśmy za sugestią Marty. Nie byliśmy tam zbyt długo, ponieważ udało się nawiązać kontakt ze wspomnianym już wcześniej Danielem D.
Za zgodą solenizanta postanowiliśmy udać się w jego skromne progi. Wcześniej jednak, jako porządni jogurtowy poszliśmy zaopatrzyć się w jogurciki oraz paluszki i coś tam jeszcze w ramach prezentu urodzinowego. Przed wejściem wykonaliśmy Kolendę a następnie udaliśmy się „na salony".
Po odśpiewaniu uroczystego sto lat zaczęliśmy jogurtową imprezę. Nie trwała ona przez cały czas w niezmiennym składzie. Już kilka minut później przybyli sympatycy jogurtów, z którymi jako dobrze wychowani jogurtowcy podzieliliśmy się tym, co mieliśmy najcenniejszego -jogurcikami!
Impreza niestety chyliła się ku końcowi i musieliśmy udać się do swoich domów.